Słuchając pana Kazimierza, popijałem czarnego Specjala, a w tak zwanym między czasie gotowałem kapuśniak. No i zadzwonił Jędrek.
- Co robisz?
- Słucham pana Kazimierza, piję czarnego Specjala i gotuję kapuśniak.
- No to po co żeś kurwa wyjeżdżał!?
Kurtyna.
P.S. Za 24 dni kolega Jędrzej nawiedzi nas w mieście Londyn. Przy symbolicznej szklaneczce wszystko mu wówczas wytłumaczę…
Na dobry początek:
[Miś nadaje na poczcie telegram]
Kobieta na poczcie: Ro-mecz-ku! Przy-jazd nie-ak-tu-alny! Ca-łuję! Rysiek.
Miś (do Oli): Bardzo żałuję. Nie chodzi mi o mnie... Chciałem żebyś zagrała u Romka.
Ola: Misiu! Misiu, wymyśl coś! Ty jesteś taki mądry!
Kobieta na poczcie: Nie mogę wysłać tej depeszy! Nie ma takiego miasta - Londyn! Jest Lądek, Lądek Zdrój, tak...
Miś: Londyn - miasto w Anglii.
Kobieta na poczcie: To co mi pan nic nie mówi?!
Miś: No mówię pani właśnie.
Kobieta na poczcie: To przecież ja muszę pójść i poszukać, zobaczyć gdzie to jest. Cholera jasna...
***
Jaki będzie ów blog? Pojęcia większego nie mam.
Na pewno jednak znajdzie się tu co nieco o:
a/ Londynie (bo taki tytuł byłem obrałem)
b/ Polakach (bo jakoś tu, nad Tamizą, dużo nas, oj dużo)
c/ Moich z aparatem zmaganiach
d/ Oliwce (bo to moja muza, nie tylko zresztą fotograficzna)
Dziękuję za wypowiedź pierwszą. Niestety nie ostatnią.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kobieta na poczcie: Ro-mecz-ku! Przy-jazd nie-ak-tu-alny! Ca-łuję! Rysiek.
Miś (do Oli): Bardzo żałuję. Nie chodzi mi o mnie... Chciałem żebyś zagrała u Romka.
Ola: Misiu! Misiu, wymyśl coś! Ty jesteś taki mądry!
Kobieta na poczcie: Nie mogę wysłać tej depeszy! Nie ma takiego miasta - Londyn! Jest Lądek, Lądek Zdrój, tak...
Miś: Londyn - miasto w Anglii.
Kobieta na poczcie: To co mi pan nic nie mówi?!
Miś: No mówię pani właśnie.
Kobieta na poczcie: To przecież ja muszę pójść i poszukać, zobaczyć gdzie to jest. Cholera jasna...
***
Jaki będzie ów blog? Pojęcia większego nie mam.
Na pewno jednak znajdzie się tu co nieco o:
a/ Londynie (bo taki tytuł byłem obrałem)
b/ Polakach (bo jakoś tu, nad Tamizą, dużo nas, oj dużo)
c/ Moich z aparatem zmaganiach
d/ Oliwce (bo to moja muza, nie tylko zresztą fotograficzna)
Dziękuję za wypowiedź pierwszą. Niestety nie ostatnią.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
środa, 15 czerwca 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
11 komentarzy:
:) dobre
Nie ma jak zarzucić kapuśniak pod czarnego specjala...
:)))))
....a Kazimierz to Kutz ???:)...czy inny ?
Pan Kazimierz to pewnie Kazimierz znany syn niemniej znanego Stanisława
Zapewne chodzi o Kazika (Staszewskiego) ;-)
pozdro!!!
Kazimierz syn Stanisława Staszewskiego w rzeczy samej.
Serdeczności dla Państwa!
witam sie ja, patasznikowa i dodaje, ze milo bylo poznac 1/3 panskiej rodziny na dzisiejszym wege pikniku! piwko miod malina!
p.s. acha, a slubny blog to wypas na maksa
Niezły wpis, pozdrawiam serdecznie londynstan!
A panowie to nadal siedza przy tej symbolicznej szklaneczce, ze tu wciaz tak cicho ?? :)
aga
niestety już skończyliśmy szklaneczkę.osobiście czekam na następną, np pod "wiatą polską", Pan Gospodarz wie już o czum mówię :)
Prześlij komentarz