








Pada i pada. No ale skoro jesień, skoro mieszka się w mieście Londyn, no to chyba musi padać, co nie? No to mówię przecież, że pada i pada.
Za oknem deszcz, a w domu zmiana umeblowania. Drogą zakupu nabyłem właśnie urody cudnej biurko. W końcu mogę wygodnie pisać, wygodnie zdjęcia obrabiać, wygodnie filmy oglądać. Wcześniejszy mebel biurkoszafkoregałopodobny spadł piętro niżej do apartamentu Wuja Tygrysa, który rzeczony twór przyjął z pewną taką nieśmiałością.
Nie mam więc już wymówek na bloga zaniedbywanie. Skoro warsztat pracy zakupionym został musi on spełniać zadania swe w całej rozciągłości. Wczoraj na ten przykład koleżanka Zina uprzejmie przypomniała się o zdjęcia, co to byłem wykonałem je w niedzielę. Niedziela był piękna i słoneczna, bo to niedziela w miesiącu wrześniu była.
Słusznie pogoniony wydobyłem więc z przepastnych czeluści mego komputera obrazki z tamtego uroczego dnia. Uroczego, bo spotkania z towarzystwem z forum wegedzieciaka inne przeca być nie mogą. Było słonko, było na trawie wylegiwanie, było opychanie się łakociami. No i piwko zimne też było. Pamiętam jak dziś.
A w ulubionej Trójce słucham właśnie audycji o jesiennej depresji. Póki co omija mnie ona szerokim łukiem (depresja, nie jesień). Ach kiedy człowiek będzie mógł się znowu rozłożyć na trawie? (tak, tak, wiem – po trawie to chyba nawet i dziś).
1 komentarz:
A wiec to biurka wina:P
Zdjecia urocze!
Krecik w Hyde Parku wypadl wysmienicie:)) Piwo doprawdy przesmaczne bylo, dzieki!:*
Prześlij komentarz