Na dobry początek:

[Miś nadaje na poczcie telegram]

Kobieta na poczcie: Ro-mecz-ku! Przy-jazd nie-ak-tu-alny! Ca-łuję! Rysiek.

Miś (do Oli): Bardzo żałuję. Nie chodzi mi o mnie... Chciałem żebyś zagrała u Romka.

Ola: Misiu! Misiu, wymyśl coś! Ty jesteś taki mądry!

Kobieta na poczcie: Nie mogę wysłać tej depeszy! Nie ma takiego miasta - Londyn! Jest Lądek, Lądek Zdrój, tak...

Miś: Londyn - miasto w Anglii.

Kobieta na poczcie: To co mi pan nic nie mówi?!

Miś: No mówię pani właśnie.

Kobieta na poczcie: To przecież ja muszę pójść i poszukać, zobaczyć gdzie to jest. Cholera jasna...

***
Jaki będzie ów blog? Pojęcia większego nie mam.
Na pewno jednak znajdzie się tu co nieco o:
a/ Londynie (bo taki tytuł byłem obrałem)
b/ Polakach (bo jakoś tu, nad Tamizą, dużo nas, oj dużo)
c/ Moich z aparatem zmaganiach
d/ Oliwce (bo to moja muza, nie tylko zresztą fotograficzna)
Dziękuję za wypowiedź pierwszą. Niestety nie ostatnią.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
wegedzieciak.pl

środa, 25 listopada 2009

Tolerancja nietolerancji

Niespełna 2 procent ludności Polski to osoby urodzone za granicą. Mimo, że kontakty z cudzoziemcami są dla wielu Polaków problemem abstrakcyjnym, nietolerancja dla obcych ma się zaskakująco dobrze.

„Znajomość z obcokrajowcem mieszkającym w Polsce skłania do otwartości. Akceptacja zwiększa się zapewne za sprawą emigracji – bezpośredniego lub przekazanego przez innych doświadczenia kontaktu z ludźmi innych kultur. Zwiększenie otwartości na innych jest także możliwe jako pośredni skutek emigracji: wielu Polaków wyjeżdża do pracy za granicą i oczekuje tam akceptacji, tym samym więc – aby zachować konsekwencję – wyraża ją osobiście wobec przybyszów z zagranicy. Akceptacja obcokrajowców jest jednak warunkowa i ograniczona” – wyczytałem właśnie w najnowszej publikacji Instytutu Spraw Publicznych. Wyczytałem i lekko się zdziwiłem.

Też chciałbym być optymistą. Też chciałbym wierzyć, że doświadczenia kontaktu z ludźmi innych kultur zwiększają otwartość Polaków. Problem jednak w tym, że czytam polskie gazety wydawane w Londynie. A skoro czytam, to, chcąc nie chcąc, z nietolerancją i rasizmem stykać się muszę.

„Cooltura” drukuje chociażby pełne rasistowskich uwag komentarze swoich internautów. Czytam więc o: „Angolach”, „ciapakach”, „grilowanych”. Rasistowski jad anonimowych chamów kolejny raz przelewany jest na papier. Polonijni dziennikarze z jednej strony nobilitują w ten sposób umysłowych troglodytów, z drugiej zaś wystawiają najgorsze świadectwo własnemu środowisku. Skoro bowiem w wydawanej w Londynie (miejscu, które dziennikarze z lubością określają „najbardziej mulitikulturowym miastem Europy”) polskiej gazecie jest przyzwolenie na rasizm, nie może dziwić, że w Polsce, kraju, który w całej Unii Europejskiej ma najniższy wskaźnik cudzoziemców, nietolerancja ma się tak dobrze.

Na rasizm i ksenofobię przyzwolenia być nie może! Skoro pozwalamy obrażać i dyskryminować inne nacje, nie protestujmy, gdy nazywa się nas „Polaczkami”. Skoro mamy być hipokrytami, bądźmy hipokrytami pełną gębą!

Polacy akceptują obcokrajowców – informuje Instytut Spraw Publicznych. Informuje, bo nie czyta „Cooltury”, nie zagląda również na portal elondyn.co.uk. Zamieszczane tam pełne agresji, wulgaryzmów i rasistowskich przytyków komentarze niestety nijak się mają do optymizmu pracowników Instytutu. Bo choć tu, w Londynie każdego dnia obcujemy z ludźmi innych nacji, kultur, religii, wielu z nas, Polaków, nadal przesiąkniętych jest szowinistyczną demagogią. Okazuje się, że rasistowski bełkot słychać już nie tylko z ust podchmielonych rodaków wylegujących się na parkowych ławkach. Rynsztokowy język nienawiści i pogardy zadomowił się także na łamach polonijnej prasy. O jakiej otwartości na innych możemy więc mówić?

Przedstawiciele polonijnych organizacji w Wielkiej Brytanii bardzo często protestują przeciwko dyskredytowaniu Polaków w brytyjskiej prasie. Czy za poniżanych na łamach polskojęzycznej gazety nie-Polaków również staną w obronie?

6 komentarzy:

Unknown pisze...

amen

zośka pisze...

Dodam tylko jeszcze stosowany powszechnie kult postponowania własnego państwa i obywateli jego oraz powszechne wyśmiewanie się z NICH czyli innych niż JA rodaków na obczyźnie.

Unknown pisze...

mnie to meczy juz troche. z poczatku reagowalem nawet z zapalem na wszelkie rasizmu przejawy, a teraz po prostu mi sie nawet nie chce gadac z takimi ludzmi. staram sie stronic od tzw. 'polactwa'. a co ciekawe, w polsce jakos latwiej mi bylo unikac takich osob niz tutaj :).

Anonimowy pisze...

Zagadzam sie z Toba zupelnie. Rasizm, tu na miejscu mnie przeraza. Kiedy przybaylam do Anglii, ponad 5 lat temu, wszystko wydawalo mi sie ekscytujace-nowi znajomi z Hiszpanii, Brazylii Sri Lanki. Myslalam sobie-ja wspaniale nareszcie moge sie pochwalic znajomymi z calego swiata. Ktoregos razu, kolega z pracy, pochodzacy z Bangladeszu tlumaczyl mi jakis obrzed kulturowy z jego kraju. Bardzo mnie to ciekawilo-novum i w ogole. Gdy skonczylam konwersacje z moim nowym kolega podszedl do mnie moj polski wspolpracownik z haslem :"Czego ten bezowy od ciebie chcial, jak bedzie dalej cie zagadywal to mi daj znac, wpier ...limy mu z reszta chlopakow". Szczeka mi opadla. jestem tu juz tak dlugo i nie wiem jak mam reagowac na to chamstwo, nietolerancje. Najgorsze jest to,iz ludzieci niny "inteligentni" wcale nie sa lepsi, sa takimi samymi rasistami jak ich koledzy bez wyksztalcenia. zastanawiam sie, kto uczynil z Polakow narod wybramy, dlaczego my czujemy sie tak bardzo lepsi od innych nacji. Mam na ta jedna odpowiedz-mysle,iz Polacy to narod wyjatkowo zakompleksiony, a prze ponizanie innych, wytykanie im pochodzenia, wad, czegokolwiek czujemy sie jak bogowie, ktorzy ustalaja dla kogo jest miejsce na tym swiecie, kto ma prawo siedziec kolo nas, rozmawiac z nami. Szkoda slow, mam nadzieje,iz przyjdzie taki czas, kiedy Polacy zrozumieja ,iz dla kazdego na tym swiecie znajdzie sie chocby skrawek podlogi.

Unknown pisze...

ah, nie ma o czym gadac i trzeba sie cieszyc multikulturowoscia londynu. ja to osobiscie uwielbiam. nie ma takiego nasycenia restauracji z roznych stron swiata jak tutaj. nigdy nie myslalem, ze moimi dobrymi kumplami beda hindus, szkot czy brazylijczyk. ze bede gaworzyl w pracy z hiszpanka i dopytywal sie o zdrowie synka znajomego greka. jak dla mnie bomba! a prostactwo bylo, jest i bedzie.

TataOliwki pisze...

Róbmy więc swoje! No i pokazujmy, że nie taki straszny Polak jak go malują:)

Serdeczności dla Państwa!