

No i stało! Oliwkowa Wytwórnia Fotografii Ślubnej wykonała zlecenie nr 1. Od soboty, 8 maja już nic nie będzie takie same (takie samo?).
Powiem tak: nie mogliśmy wymarzyć sobie lepszego początku. Fantastyczna Para Młoda, sympatyczni goście, wyborny didżej, co to pił więcej niż Smok Wawelski i grał tak, że nóżki same na parkiet niosły. A jeśli do tego dorzucimy jeszcze pewne ponętne dziewcze, które mojego fotograficznego partnera uwodziła dość bezpośrednio („Ooo, jaki masz ładny obiektyw”, „A może jedno zdjęcie bez tej bluzeczki?”), wyborne jedzenie (mama Panny Młodej: „No zostawcie już te aparaty i zabierajcie się do jedzenia”; John, Pan Młody: „Starczy, starczy. Tam jest bar”; Katharine, Panna Młoda: „Co by Wam tu jeszcze przynieść?”) i pewnego wujka, przy którym John Travolta w „Gorączce Sobotniej Nocy” to początkujący fordanser, mamy częściowy obraz tego, jak było.
Ach, gdyby wszyscy klienci Oliwkowej Wytwórni Fotografii Ślubnej byli tacy, jak Katherine i John…
No to, do pracy. Trzeba wybrać najlepsze fotki i przygotować album.
2 komentarze:
ach gratulacje gratulacje!
super zdjecia!
Gratuluje i jak zwykle chyle czola przed Twym talentem kolego! Pozdrawiam, Agusia
Prześlij komentarz