

Panna Oliwa rozpoczęła właśnie tygodniowe lenistwo. Znaczy się angielskie szkoły na cztery spusty zamknięte, bo wakacje, choć krótkie, rzecz święta.
Kilkudniowym urlopem raduje się również moja małżonka osobista. Jednak, żeby owa radość zbytnio do głowy ukochanej nie uderzyła, również TataOliwki zdecydował się na kilkudniowe kanikuły. A co! Niech cieszy się mną na okrągło, bez przerwy, nieustająco…
Leniuchujemy więc błogo trójcą całą. Wczoraj na ten przykład lenistwo połączone było z radosnym obżarstwem. Wieczór naleśnikowy zgromadził przy stole wesołą kompaniję oraz trunki zasadniczo wytworne.
Podczas wspólnego biesiadowania panna O. skreśliła swoją pierwszą kartkę pocztową. Babcia i Dziadek omdleją z pewnością z zachwytu. Dzisiaj trzeba będzie napisać coś i do drugiej babcino-dziadkowej pary, bo, sprawiedliwość, jak wiadomo, rzecz święta.
No i jeszcze popsuła się nam w domu pralka. W oczekiwaniu na nową grzałkę wybraliśmy się dzisiaj do pralni publicznej. 2 razy małe pranie (3.60 jedno), raz duże (4.80; płyn do płukania i proszek – własne), do tego suszenie (20 pensów za kilka obrotów, no może kilkanaście maszyny wielkiej; trzeba było więc karmić maszynę wytrwale co by suszyć nie przestała). Grzałko przybywaj! (Nie mylić z gorzałką. Choć dlaczego by nie?...).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz