Na dobry początek:

[Miś nadaje na poczcie telegram]

Kobieta na poczcie: Ro-mecz-ku! Przy-jazd nie-ak-tu-alny! Ca-łuję! Rysiek.

Miś (do Oli): Bardzo żałuję. Nie chodzi mi o mnie... Chciałem żebyś zagrała u Romka.

Ola: Misiu! Misiu, wymyśl coś! Ty jesteś taki mądry!

Kobieta na poczcie: Nie mogę wysłać tej depeszy! Nie ma takiego miasta - Londyn! Jest Lądek, Lądek Zdrój, tak...

Miś: Londyn - miasto w Anglii.

Kobieta na poczcie: To co mi pan nic nie mówi?!

Miś: No mówię pani właśnie.

Kobieta na poczcie: To przecież ja muszę pójść i poszukać, zobaczyć gdzie to jest. Cholera jasna...

***
Jaki będzie ów blog? Pojęcia większego nie mam.
Na pewno jednak znajdzie się tu co nieco o:
a/ Londynie (bo taki tytuł byłem obrałem)
b/ Polakach (bo jakoś tu, nad Tamizą, dużo nas, oj dużo)
c/ Moich z aparatem zmaganiach
d/ Oliwce (bo to moja muza, nie tylko zresztą fotograficzna)
Dziękuję za wypowiedź pierwszą. Niestety nie ostatnią.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
wegedzieciak.pl

poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Piwne rozkosze















Od 4 do 8 sierpnia centrum wystawiennicze Earl’s Court kolejny raz zamieniło się w największy pub w Wielkiej Brytanii. 450 browarów, kilkadziesiąt tysięcy gości i jeszcze więcej wypitych kufli pienistego trunku – oto The Great British Beer Festival 2009.

Blisko cztery dekady temu, tradycyjne angielskie „ale” (piwo górnej fermentacji uzyskiwane z mieszanki słodu zwykłego i skarmelizowanego) znajdowało się w całkowitym odwrocie. Na Wyspach królowały wówczas piwa beczkowe, filtrowane. W 1971 roku grupa pasjonatów zawiązała pozarządowe stowarzyszenie CAMRA (Camping for Real Ale), którego – zgodnie z nazwą – nadrzędnym celem było i jest nadal propagowanie owego niepowtarzalnego, niefiltrowanego piwa. Doskonałą ku temu okazją jest właśnie The Great British Beer Festival.

Kilkadziesiąt browarów – od ogromnych, wytwarzających tysiące hektolitrów piwa, aż po niewielkie, rodzinne, które nad ilość przekładają niepowtarzalność i jakość. Ciemno- lub jasnobrązowe, gorzkie lub słodkie, lekkie, delikatnie o niewielkiej zawartości alkoholu lub wprost odwrotnie: ciężkie i mocne. Słowem, dla każdego coś dobrego!

Chociaż impreza ma w swojej nazwie przymiotnik „brytyjski”, znalazło się tu miejsce także i dla browarów spoza Wysp. Były piwa amerykańskie, niemieckie, holenderskie, belgijskie, francuskie, czeskie, rosyjskie, litewskie, łotewskie, estońskie oraz polskie. Nasz kraj, podobnie jak przed rokiem, reprezentowały zaledwie trzy piwa, (ale za to jakie wyborne!): „Boss Porter”, „Koźlarz” i „Lubuskie” wytwarzane w browarze w Witnicy, niewielkim mieście w woj. lubuskim.

Tegoroczne święto pienistego trunku odbyło się zaledwie kilka dni po opublikowaniu dramatycznego raportu Brytyjskiego Stowarzyszenia Piwa i Pubów. Z najnowszych danych wynika, że w dobie recesji każdego tygodnia na Wyspach zamykane są 52 puby; w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy zamknięto w sumie 2.377 lokali. I choć w Wielkiej Brytanii nadal działa ponad 53 tys. pubów ich właściciele swojej przyszłości nie widzą zbyt optymistycznie. Kryzys finansowy w połączeniu z wysokimi podatkami na alkohol oraz obowiązujący zakaz palenia w miejscach publicznych, to, zdaniem właścicieli pubów, największe przyczyny obecnych kłopotów.

Dużo więcej optymizmu przejawiają za to przedstawiciele Camping for Real Ale. Otóż podczas tegorocznego The Great British Beer Festival hucznie świętowano przyjęcie do stowarzyszenia 100-tysięcznego członka. Co więcej, z przedstawionych danych wynika, że Brytyjczycy coraz chętniej sięgają właśnie po piwa „ale”. W roku 2008 piło je 35% piwoszy, dziś już 50%. I tu właśnie, zdaniem CAMRA, należy szukać ratunku dla brytyjskich pubów. Zamiast często nijakich w smaku piw dolnej fermentacji warto stawiać na oryginalne piwa fermentacji górnej. Warzone w małych, rodzinnych wręcz browarach mogą stać się prawdziwym wybawieniem dla upadających pubów. Dziś bowiem Heinekena, Fostersa czy Stella Artois wypić można niemalże pod każdą szerokością geograficzną. Agresywna kampania międzynarodowych koncernów wypiera małe firmy, których nie stać na kosztowną reklamę. Siłą lokalnych, często zupełnie niedocenianych browarów jest za to jakość i smak, których na próżno szukać w „piwnych fabrykach”.

Zgodnie z tradycją, podczas The Great British Beer Festival dostojne jury wybrało także Piwo Roku. Ten jakże zaszczytny tytuł tym razem powędrował do niewielkiej wioski Tockwith położonej w North Yorkshire. Tam właśnie znajduje się browar Rudgate produkujący zwycięskie piwo Ruby Mild (no po prostu mniam mniam!).

I ja tam z gośćmi byłem, piwo jedno wypiłem (no, może dwa). A com widział i słyszał, tutaj umieściłem. Na zdrowie!

1 komentarz:

dvt pisze...

Innymi slowy, lokalne puby powinny sprzedawac lokalne piwa. Amen. Nawiasem mowiac, upadajace puby po prostu zmieniaja wlasciciela, co czesto jest oglaszane transparentami 'under new management'. Raczej sie nie widuje opustoszalych budynkow z powybijanymi szybami, ktore w czasach swej swietnosci byly pubami. Konkurencja jest olbrzymia, a wiele z tych przybytkow nie grzeszy atrakcyjnoscia, oferujac kiepskie jedzenie i drogie drinki - nic dziwnego, ze interes sie nie kreci. Pozdrawiam!