2 września roku poprzedniego pojawił się tu wpis pod wszystko mówiącym tytułem „Au Renoir Tygrysie”. Krótko mówiąc: płakałem, szlochałem, włosy z głowy wyrywałem, bom kompana zacnego żegnać musiał. Wuj Tygrys błąd jednak swój zrozumiał i powrócił w pokorze. Zuch!
A było to tak. Pani, od której to Wuj Marek od lat pięciu dom wynajmował, a do którego to domu przeniósł się nasz Wuj Tygrys, chciwym babsztylem się okazała. Chciwym, bo przez te wszystkie lata funty z wynajmu w skarpetę upychała nic nikomu o tym nie mówiąc (czyt. podatków z tego tytułu nie płaciła). No i – jak twierdzi chciwa baba – wpadła urzędnicza ekipa, sprawę odkryła, karą zagroziła. Baba więc lokatorów pognała. Ot i cała historia.
No i znowu jesteśmy w komplecie! Nie na długo pewnie, bo tym razem to my myślimy o przeniesieniu się na śmieci własne. W kościach strzykać zaczyna więc to chyba pora najwyższa, by nad Tamizą usamodzielnić się nieco.
Oliwa na plany papy posmutniała znacząco, bo jak tu mieszkać bez siostry Matysi? Będzie dobrze. Londyn wszak miastem niewielkim więc z pewnością zawsze nam będzie po drodze.
A na załączonych obrazkach dowód najpewniejszy, że Wuj Tygrys powrócił. Czosnek i On.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz