
Krótko bo krótko, ale były. Kolejny zresztą raz. Pani Lidia – mama Daniela (no i oczywiście Jędrka i Olka, którzy żyją w naszym uroczym Grudziądzu) i pani Terenia – mama Oli (no i oczywiście Asi, która mieszka w naszym uroczym Londynie i Grześka, który mieszka w Zielonej Górze… uff, prawdziwy ze mnie genealog). Był jeszcze i Radek, czyli syn Grzegorza, bratanek Oli, wnuk pani Tereni. Znaczy się było wesoło.
Dzielne dziewczęta, mimo wspomnianych już tu upałów, biegały dziarsko oddając się błogiemu podziwianiu tego i owego. Skąd te siły? Pewnie grudziądzki klimat i lokalne produkta spożywcze robią swoje.
***
Obejrzeliśmy sobie „Ciemnoniebieski świat” Jana Sveraka. Jeden z moich czeskich ulubieńców (m.in. „Szkoła podstawowa”, „Kola”, a ostatnio „Butelki zwrotne”) zrealizował tym razem opowieść o czechosłowackich pilotach walczących w czasie II wojny światowej.
Wszystko co w czeskim kinie lubię najbardziej – lekkość, humor, brak zadęcia, autoironia, bezpretensjonalność. A do tego efekty specjalne, które przy polskich kartonowych dekoracjach tak zwanych superprodukcji robią wrażenie zasadniczo wielkie. Oglądałem „Tmavomodrý svět” z przyjemnością niekłamaną i tylko smutek jakiś był mnie naszedł kiedy pomyślałem o legendarnym dywizjonie 303; o polskich asach przestworzy, którzy walczyli tu, w Anglii i jakoś nadal nie mogą doczekać się dobrego filmu. A jak się już doczekają, to, coś mi intuicja podpowiada, będą brzęczące medale, martyrologia, tekturowe aeroplany, papierowe postacie i oleiste dialogi. Może więc lepiej żeby zamiast Polaków zrobił to kto inny? Do Sveraka numeru, niestety, nie posiadam.
***
Dzisiaj tato mój osobisty świętuje swoje urodziny. Kolejne. Niestety żołądkowa gorzka musi poczekać do 28 sierpnia, kiedy to panna Oliwa przyjedzie w towarzystwie dziadka właśnie. Dziecko do łóżeczka, tatusiowie zaś do zamrażalnika (póki co jeszcze tego domowego)...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz