Na dobry początek:

[Miś nadaje na poczcie telegram]

Kobieta na poczcie: Ro-mecz-ku! Przy-jazd nie-ak-tu-alny! Ca-łuję! Rysiek.

Miś (do Oli): Bardzo żałuję. Nie chodzi mi o mnie... Chciałem żebyś zagrała u Romka.

Ola: Misiu! Misiu, wymyśl coś! Ty jesteś taki mądry!

Kobieta na poczcie: Nie mogę wysłać tej depeszy! Nie ma takiego miasta - Londyn! Jest Lądek, Lądek Zdrój, tak...

Miś: Londyn - miasto w Anglii.

Kobieta na poczcie: To co mi pan nic nie mówi?!

Miś: No mówię pani właśnie.

Kobieta na poczcie: To przecież ja muszę pójść i poszukać, zobaczyć gdzie to jest. Cholera jasna...

***
Jaki będzie ów blog? Pojęcia większego nie mam.
Na pewno jednak znajdzie się tu co nieco o:
a/ Londynie (bo taki tytuł byłem obrałem)
b/ Polakach (bo jakoś tu, nad Tamizą, dużo nas, oj dużo)
c/ Moich z aparatem zmaganiach
d/ Oliwce (bo to moja muza, nie tylko zresztą fotograficzna)
Dziękuję za wypowiedź pierwszą. Niestety nie ostatnią.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
wegedzieciak.pl

piątek, 3 grudnia 2010

Na tapczanie siedzi leń


Godzina 9 rano, a Oliwa nadal wygrzewa się w swoim łożu. Cóż to oznacza? Ano to, że leniuchowania ciąg dalszy, dokładnie dzień trzeci.

Małżonka osobista wczesnym rankiem pomknęła znowu do herbaciano-kawowej pracy. Jak zwykle wykorzystała to panna O., która wgramoliła się do naszego łóżka i z błogim uśmiechem oznajmiła: „Och, jak dobrze sobie poleniuchować”. Pewnie, że dobrze! Czego i Szanownemu Państwu też czasami (pamiętając, że co za dużo, to niezdrowo) życzymy.

Brak komentarzy: