Na dobry początek:

[Miś nadaje na poczcie telegram]

Kobieta na poczcie: Ro-mecz-ku! Przy-jazd nie-ak-tu-alny! Ca-łuję! Rysiek.

Miś (do Oli): Bardzo żałuję. Nie chodzi mi o mnie... Chciałem żebyś zagrała u Romka.

Ola: Misiu! Misiu, wymyśl coś! Ty jesteś taki mądry!

Kobieta na poczcie: Nie mogę wysłać tej depeszy! Nie ma takiego miasta - Londyn! Jest Lądek, Lądek Zdrój, tak...

Miś: Londyn - miasto w Anglii.

Kobieta na poczcie: To co mi pan nic nie mówi?!

Miś: No mówię pani właśnie.

Kobieta na poczcie: To przecież ja muszę pójść i poszukać, zobaczyć gdzie to jest. Cholera jasna...

***
Jaki będzie ów blog? Pojęcia większego nie mam.
Na pewno jednak znajdzie się tu co nieco o:
a/ Londynie (bo taki tytuł byłem obrałem)
b/ Polakach (bo jakoś tu, nad Tamizą, dużo nas, oj dużo)
c/ Moich z aparatem zmaganiach
d/ Oliwce (bo to moja muza, nie tylko zresztą fotograficzna)
Dziękuję za wypowiedź pierwszą. Niestety nie ostatnią.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
wegedzieciak.pl

wtorek, 25 listopada 2008

Teatr mój widzę ogromny





W Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym na Hammersmith jest teatr. W niedzielne popołudnie wybrałem się tam z panną Oliwą na „Złotą Kaczkę”.

Blisko pół wieku temu powołano do życia emigracyjny teatr dla dzieci i młodzieży „Syrena”. Czasy się zmieniły, ale „Syrena” – ku nieskrywanej radości gawiedzi – gra nadal

Panna Oliwa była na ten przykład zachwycona. I pięknym paniczem Kleofasem, i księżniczką Małgorzatą, i biednym Józiem co miał podarte portki. TacieOliwki podobała się za to karczma „Czarna Dziura”, w której przesiadywali zacni kompanii, winko popijali, lufki palili. Kaczka też mi się podobała. Zresztą wszystkie kaczki podziwiam i darzę sympatią (cóż za pyszny żarcik…).

A po spektaklu, wtedy, gdy aktorzy zrzucili kostiumy, a publiczność pierzchła do domów, na scenie pojawiła się muza ma przesympatyczna. Panna Oliwa na scenie czuła się zasadniczo wybornie. Ach, cóż to oznacza, cóż? (TataOliwki wije się na scenie, odpowiedzi niecierpliwie poszukuje. Nie znajduje jej jednak, odchodzi zamyślony. Kurtyna. Ledwo słyszalne oklaski garstki publiczności).

2 komentarze:

max2 pisze...

To mile, ze zabierasz swoja Oliwke na przedstawienia. Takie chwile dzieci pamiętają cale życie

TataOliwki pisze...

:)