Na dobry początek:

[Miś nadaje na poczcie telegram]

Kobieta na poczcie: Ro-mecz-ku! Przy-jazd nie-ak-tu-alny! Ca-łuję! Rysiek.

Miś (do Oli): Bardzo żałuję. Nie chodzi mi o mnie... Chciałem żebyś zagrała u Romka.

Ola: Misiu! Misiu, wymyśl coś! Ty jesteś taki mądry!

Kobieta na poczcie: Nie mogę wysłać tej depeszy! Nie ma takiego miasta - Londyn! Jest Lądek, Lądek Zdrój, tak...

Miś: Londyn - miasto w Anglii.

Kobieta na poczcie: To co mi pan nic nie mówi?!

Miś: No mówię pani właśnie.

Kobieta na poczcie: To przecież ja muszę pójść i poszukać, zobaczyć gdzie to jest. Cholera jasna...

***
Jaki będzie ów blog? Pojęcia większego nie mam.
Na pewno jednak znajdzie się tu co nieco o:
a/ Londynie (bo taki tytuł byłem obrałem)
b/ Polakach (bo jakoś tu, nad Tamizą, dużo nas, oj dużo)
c/ Moich z aparatem zmaganiach
d/ Oliwce (bo to moja muza, nie tylko zresztą fotograficzna)
Dziękuję za wypowiedź pierwszą. Niestety nie ostatnią.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
wegedzieciak.pl

poniedziałek, 9 marca 2009

Dobrze, że źle

Odnoszę wrażenie, że spora część polskiej prasy ulega gwałtownej tabloidyzacji. Sensacja wypiera informację, bylejakość bierze górę nad rzetelnością, uczciwość też jakby nie w modzie.

Prasa brukowa ma się świetnie. Nie tylko zresztą tu, na Wyspach Brytyjskich. Z opublikowanych właśnie danych Związku Kontroli Dystrybucji Prasy jasno wynika, że najwyższą sprzedaż spośród wszystkich polskich dzienników w 2008 r. zanotował „Fakt.”. Średnia sprzedaż tego tabloidu wyniosła… 495 063 sztuk (dla porównania średnia sprzedaż „Gazety Wyborczej” to 393 582 szt., a „Rzeczpospolitej” zaledwie 135 935 szt.).

Skąd tak wielka popularność brukowców? („Super Express” zajmuje trzecie miejsce w przywołanym tu zestawieniu ze średnią sprzedaży 203 771 szt.). Odpowiedź wydaje się prosta: tabloidy pokazują to, co chcą zobaczyć ich czytelnicy – krzykliwe tytuły, tanią sensację, plotki z życia gwiazd i gwiazdeczek, proste (by nie rzec prostackie) rozwiązania trudnych spraw. Brukowce nie tracą czasu na opisywanie rzeczywistości – one ową rzeczywistość kreują. A kreują według sprawdzonych wzorców: prosto, lekko, a nierzadko także i bezmyślnie.

Dziennikarze tabloidów wiedzą najlepiej, że dobra wiadomość, to zła wiadomość. Epatują więc swoich czytelników wszelkimi możliwymi nieszczęściami. Wystarczy zresztą spojrzeć na tytuły tego typu gazet. Weźmy chociażby brytyjskie i irlandzkie wydania polskiego „Faktu” (wyspiarskie mutacje brukowca wychodzą od września 2008 r.). „Ksenofobia na Wyspach. Alarm! Tutaj biją Polaków”, „Skandal! Znany komik obraził Polaków”, „Cham z BBC. On kpi zamiast nas przeprosić”, „Skandal! Na zasiłki czekamy latami!” – oto garść brukowego „optymizmu”.

Niestety „standardy” wytyczone przez bulwarówki coraz częściej podchwytywane są przez inne media. Jak grzyby po deszczu powstają internetowe serwisy plotkarskie, gdzie hamulców nie ma już w zasadzie żadnych. Tam nie szanuje się nie tylko prywatności, ale także i godności opisywanych ludzi. Bylejakość i pogoń za sensacją są także domeną wielu mediów opisujących życie Polaków na emigracji.

Największy portal internetowy w Polsce – Onet.pl na swojej wersji Onet.eu zachęcał w ostatnim czasie takimi oto tytułami: „Zdrada emigracyjna”, „Koniec z prywatnością”. „Mniej pracy dla cudzoziemców”, „Desperacja z dala od domu”. Wszystko według sprawdzonej recepty: dobra wiadomość, to zła wiadomość…

Wzorcowym wręcz przykładem ukazującym tabloidyzację mediów jest… Kazimierz Marcinkiewicz. Ten przegrany polityk robił (i robi nadal) wszystko, by nie stać się także politykiem zapomnianym. Jego życie nie schodzi z łam polskich brukowców, z prostego powodu: sam zainteresowany umiejętnie reżyseruje ów żenujący spektakl.

Niedawne wydanie „Cooltury” (bezpłatny tygodnik wydawany w mieście Londyn) pokazuje, że bylejakość na dobre zagościła już także w polonijnych mediach. Nową partnerkę Kazimierza Marcinkiewicza uhonorowano okładką oraz dwustronicowym wywiadem (jak dodano: „ekskluzywnym”) anonsowanym jako „temat numeru”. Cóż, kiedyś honorowano umiejętności czy wiedzę dzisiaj wystarczy po prostu być (w tym wypadku partnerką). Może zresztą nie ma co psioczyć skoro w przywołanym wywiadzie dziennikarz w iście tabloidowym stylu pyta: „Wierzy pani w miłość?”.

O wiarę w zdrowy rozsądek niestety już nie zapytał…

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

jak zwykle Tato Oliwki nic dodac nic ujac, niestety bylejakosc, brak autorytetow jest coraz bardziej widoczna, ale nie damy sie na szczęscie sa jeszcze ludzie, którzy nie żywią sie tanią sensacją, maja swoj świat i zaiteresowania, swoje poglądy i tak trzymajmy :-) Pozdrawiam. Sunshine

Anonimowy pisze...

grzecznie upominam sie o obiecana notke na temat bezpieczenstwa w ladku

pozdrawiam,
m

Anonimowy pisze...

W jakże bliskim naszemu sercu Grudziądzu, niejaki Kopernik Mikołaj ogłosił jakiś czas temu: "Zły pieniądz wypiera z rynku dobry".
Zasada jak widać dotyczy wszelkich dziedzin życia społecznego.

Anonimowy pisze...

prawde mowiac, to poza przegladaniem pierwszej strony Wybiorczej i dosc krytycznym czytaniu felietonow, ograniczylem dostep do polskojezycznej prasy. bo po prostu szkoda czasu.

jak chce poczytac cos interesujacego to wlaczam elmundo.es, a wiesci biezace mam na volkskrant.nl. El mundo fantastycznie dobiera informacje i oprocz zwyczajowej polityki jest duzo kultury i nauki. natomiast Volkskrant to rasowy przyklad cloggy-thinking: do rzeczy, chlodno, o faktach, z akcentem na forse i zagadnienia spoleczne. tu sie nikt nie modli nad ocenami moralnymi, bo kryteria sa proste: zarabiac geld = goed, nie zarabiac geld = slecht. ot, cala Holandia ;)


polskie media dobijaja mnie upolitycznieniem i wszedobylskim wciskaniem klerorealizmu. i posunietym poza granice przyzwoitosci dopieszczaniem czytelnika-kretyna. tylko czekac, az Onet zacznie publikowac komiksy zamiast artukulow, zeby widz nie mial klopotu ze zrozumieniem tresci. komiksy przy tym bardzo zdecydowane w opiniach i pogladach, bo przecietny widz nie lubi myslec, czy cos jest dobre czy zle i woli miec to powiedziane z gory... :(

Anonimowy pisze...

Ja troche nie na temat, ale slad zostawic mam obowiazaek (No coz, takie zasady gry:) ) So, well, allora... and the „Kreativ Blogger Award” goes to… ;) Wiem, ze to nie Oscar, ani Pulizer... ale zabawa w KBA mi sie spodobala, Twój blog jeszcze bardziej od dawna zreszta, więc zapraszam. Szczegóły na http://patykiinaczej.blox.pl/2009/03/Kreativ-Blogger-Award-cd.html.

Pozdrawiać! :)

wera pisze...

Tato Oliwki, rozumiem Twoje rozgoryczenie, z którym ja walczę od paru lat jako nauczyciel-polonista. Wyobraź sobie, że połowa gimnazjalistów posiada w domu takie gazety jak "Fakt" czy "Super exspres" i żadnych innych.
Ostatnio poprosiłam uczniów o jakikolwiek artykuł dotyczący poezji i jej twórców. Mieli na to zadanie całe ferie i...niczego nie znaleźli...!!! To zrozumiałe, w Fakcie niczego nie znajdą!