Nieco ponad osiemdziesiąt mil na północ od Londynu, wśród pięknych lasów i pól malowanych zbożem rozmaitem, wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem; gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała, gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała, tam właśnie, a dokładniej rzecz ujmując – w hrabstwie Northampton znajduje się Laxton Hall. Od ponad trzydziestu lat funkcjonuje tu polski Dom Spokojnej Starości, a rozległe tereny tej zabytkowej posiadłości są gospodarzem wielu niezwykłych imprez.
Wybieram się tam ponownie w najbliższą sobotę. Polska Macierz Szkolna organizuje bowiem Dzień Dziecka z opóźnionym zapłonem. Późno, bo późno, ale zdążyłem już się przyzwyczaić do dość osobliwych zwyczajów polskiej emigracji (zwłaszcza jej starszych wiekiem przedstawicieli). Spotkania opłatkowe w marcu, a wielkanocne na ten przykład w maju – ot, pierwsze z brzegu przykłady. Dzień Dziecka 21 czerwca w ogóle mnie więc nie dziwi (uczciwie przyznam, że pośpiech organizatorów nawet nieco mnie zaskoczył; biorąc pod uwagę przywołane już „zgranie” z kalendarzem można było sądzić, że dzieci do Laxton Hall zaprosi się w sierpniu…).
Laxton Hall jest doprawdy przepiękne. Ta zabytkowa posiadłość z XVII zajmuje blisko 100 akrów zieleni! Żonka w sobotę pracuje, ale mam nadzieję, że pojadę tam z Oliwą. Oby tylko nie lało jak w roku ubiegłym.
A zdjęcie z meczu z chmurami zrobiłem właśnie tam, w Laxton Hall. Jakieś takie adekwatne zupełnie do szwajcarsko-austriackich mistrzostw i naszego, biało-czerwonego, tam uczestnictwa. Miało być cudnie, porywająco, olśniewająco; nieziemsko wręcz. A było jakby ciut inaczej. Z małej chmury duży deszcz. Czy jakoś tak odwrotnie nawet…
Na dobry początek:
[Miś nadaje na poczcie telegram]
Kobieta na poczcie: Ro-mecz-ku! Przy-jazd nie-ak-tu-alny! Ca-łuję! Rysiek.
Miś (do Oli): Bardzo żałuję. Nie chodzi mi o mnie... Chciałem żebyś zagrała u Romka.
Ola: Misiu! Misiu, wymyśl coś! Ty jesteś taki mądry!
Kobieta na poczcie: Nie mogę wysłać tej depeszy! Nie ma takiego miasta - Londyn! Jest Lądek, Lądek Zdrój, tak...
Miś: Londyn - miasto w Anglii.
Kobieta na poczcie: To co mi pan nic nie mówi?!
Miś: No mówię pani właśnie.
Kobieta na poczcie: To przecież ja muszę pójść i poszukać, zobaczyć gdzie to jest. Cholera jasna...
***
Jaki będzie ów blog? Pojęcia większego nie mam.
Na pewno jednak znajdzie się tu co nieco o:
a/ Londynie (bo taki tytuł byłem obrałem)
b/ Polakach (bo jakoś tu, nad Tamizą, dużo nas, oj dużo)
c/ Moich z aparatem zmaganiach
d/ Oliwce (bo to moja muza, nie tylko zresztą fotograficzna)
Dziękuję za wypowiedź pierwszą. Niestety nie ostatnią.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kobieta na poczcie: Ro-mecz-ku! Przy-jazd nie-ak-tu-alny! Ca-łuję! Rysiek.
Miś (do Oli): Bardzo żałuję. Nie chodzi mi o mnie... Chciałem żebyś zagrała u Romka.
Ola: Misiu! Misiu, wymyśl coś! Ty jesteś taki mądry!
Kobieta na poczcie: Nie mogę wysłać tej depeszy! Nie ma takiego miasta - Londyn! Jest Lądek, Lądek Zdrój, tak...
Miś: Londyn - miasto w Anglii.
Kobieta na poczcie: To co mi pan nic nie mówi?!
Miś: No mówię pani właśnie.
Kobieta na poczcie: To przecież ja muszę pójść i poszukać, zobaczyć gdzie to jest. Cholera jasna...
***
Jaki będzie ów blog? Pojęcia większego nie mam.
Na pewno jednak znajdzie się tu co nieco o:
a/ Londynie (bo taki tytuł byłem obrałem)
b/ Polakach (bo jakoś tu, nad Tamizą, dużo nas, oj dużo)
c/ Moich z aparatem zmaganiach
d/ Oliwce (bo to moja muza, nie tylko zresztą fotograficzna)
Dziękuję za wypowiedź pierwszą. Niestety nie ostatnią.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
środa, 18 czerwca 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
ech no i pogoda jednak nie dopisala:(
ale i tak bylo fajnie;)
pozdrowienia z Coventry;P
Prześlij komentarz