Na dobry początek:

[Miś nadaje na poczcie telegram]

Kobieta na poczcie: Ro-mecz-ku! Przy-jazd nie-ak-tu-alny! Ca-łuję! Rysiek.

Miś (do Oli): Bardzo żałuję. Nie chodzi mi o mnie... Chciałem żebyś zagrała u Romka.

Ola: Misiu! Misiu, wymyśl coś! Ty jesteś taki mądry!

Kobieta na poczcie: Nie mogę wysłać tej depeszy! Nie ma takiego miasta - Londyn! Jest Lądek, Lądek Zdrój, tak...

Miś: Londyn - miasto w Anglii.

Kobieta na poczcie: To co mi pan nic nie mówi?!

Miś: No mówię pani właśnie.

Kobieta na poczcie: To przecież ja muszę pójść i poszukać, zobaczyć gdzie to jest. Cholera jasna...

***
Jaki będzie ów blog? Pojęcia większego nie mam.
Na pewno jednak znajdzie się tu co nieco o:
a/ Londynie (bo taki tytuł byłem obrałem)
b/ Polakach (bo jakoś tu, nad Tamizą, dużo nas, oj dużo)
c/ Moich z aparatem zmaganiach
d/ Oliwce (bo to moja muza, nie tylko zresztą fotograficzna)
Dziękuję za wypowiedź pierwszą. Niestety nie ostatnią.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
wegedzieciak.pl

piątek, 13 czerwca 2008

Mecz (rozrysowany)

Tym razem na Orła Białego nie dałem już się skusić. Kolejny mecz polskiej reprezentacji obejrzałem więc w zaciszu naszego domu. Ale za to w jakim towarzystwie! Szczotce, jak to Szczotce, wszystko się pokiełbasiło (sojowo, rzecz jasna, bo od mięsa dziewczę stroni) no i na mecz Polska-Austria przyodziała kusą koszulkę w narodowych barwach… Czech. Ach jo! – jak rzekłby Krtek, bohater dzieciństwa mego.

Rozemocjonowana Ola zaś uspokajała nie tylko siebie, ale także – a może przede wszystkim – fasolkę. No właśnie: fasolka. We wrześniu nasz sympatyczny domek będzie jeszcze bardziej sympatyczny za sprawą owej fasolki właśnie. Fasolka jest chłopcem, a może jest dziewczynką. Płci nie znamy. Ale i bez tej wiedzy wszyscy niecierpliwie czekamy. No więc Ola kibicowała i głaskała fasolkę, która dziarsko rośnie w mamie.

Trzeci kibic płci żeńskiej, panna O., tak naprawdę bardziej zajęta była rysowaniem. Niektórzy podejrzewali, że to jednak nie jakieś tam zwyczajne rysowanie, tylko wnikliwa analiza sytuacji na boisku. Optymiści wierzyli, że panna O. w trakcie przerwy sobie tylko znaną drogą przekaże panu Holendrowi swoje cenne wskazówki i tym samym diametralnie zmieni przebieg gry. Rady, sadząc po wyniku meczu, jednak nie dotarły. A szkoda, bo to takie piękne wskazówki były...

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Żebym to ja musiał się dowiadywać o takich rzeczach z bloga!!!! Chamstwo straszne!!! 6 miesiąc a Ci ani mru mru!!! Taka gaduła z Ciebie Fieta, cieżko dojść do słowa podczas rozmowy telefonicznej, ale o najważniejszych sprawach to nie wspomnisz. Gratulacje niestety przekażemy osobiście za dni kilka :) T.

zyga pisze...

O rany...!!!Tzw zaskoczka wystąpiła w moich oczach....Gratulacje dla zainteresowanych!!!!!!
Brawo...