Na dobry początek:

[Miś nadaje na poczcie telegram]

Kobieta na poczcie: Ro-mecz-ku! Przy-jazd nie-ak-tu-alny! Ca-łuję! Rysiek.

Miś (do Oli): Bardzo żałuję. Nie chodzi mi o mnie... Chciałem żebyś zagrała u Romka.

Ola: Misiu! Misiu, wymyśl coś! Ty jesteś taki mądry!

Kobieta na poczcie: Nie mogę wysłać tej depeszy! Nie ma takiego miasta - Londyn! Jest Lądek, Lądek Zdrój, tak...

Miś: Londyn - miasto w Anglii.

Kobieta na poczcie: To co mi pan nic nie mówi?!

Miś: No mówię pani właśnie.

Kobieta na poczcie: To przecież ja muszę pójść i poszukać, zobaczyć gdzie to jest. Cholera jasna...

***
Jaki będzie ów blog? Pojęcia większego nie mam.
Na pewno jednak znajdzie się tu co nieco o:
a/ Londynie (bo taki tytuł byłem obrałem)
b/ Polakach (bo jakoś tu, nad Tamizą, dużo nas, oj dużo)
c/ Moich z aparatem zmaganiach
d/ Oliwce (bo to moja muza, nie tylko zresztą fotograficzna)
Dziękuję za wypowiedź pierwszą. Niestety nie ostatnią.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
wegedzieciak.pl

wtorek, 10 lutego 2009

Leniowatość







Nocne Polaków rozmowy przeciągnęły się znacząco. Tak bardzo znacząco, że Wuj Tygrys został do soboty.

Wiadomo nie od dziś: Stary Tygrys mocno śpi (lala la la la). Zwłaszcza mocno śpi po wyczerpujących i jakże ważkich dysputach połączonych na dodatek z wielokrotnym podnoszeniem szklaneczki. Ot, życie. Kiedy więc nasz Wuj przewracał się na drugi bok, TataOliwki wraz z Oliwką wyruszyli do kina. Tym razem na „Madagaskar 2” (małżonka osobista w kinowej wyprawie kolejny raz nam nie towarzyszyła, bo kolejny raz musiała jechać do pracy, niestety).

Zabawa była pyszna! Oliwa bowiem, jak na wegetariańskie dziewczę przystało, za zwierzakami przepada wszystkimi (no może z wyjątkiem much; muchy – nie wiedzieć dlaczego – bardzo O. denerwują). Lew Alex, Zebra Marty, Żyrafa Melman, no i zgrabniutka Hipopotamica Gloria – oto ulubiona (przynajmniej na teraz) kompania panny Oliwki. Moimi faworytami (podobnie jak w części pierwszej) była jednak drużyna pingwinów. Zuchy!

Po wizycie w kinie, małe zakupy. Zakupy warte odnotowania z uwagi na to, że Oliwka pomagała młodemu Hindusowi… układać na półkach makaron. Praca została doceniona i pochwalona przez sprzedawcę na tyle wylewnie, że po wyjściu ze sklepu córka oświadczyła co następuje: „Pan Hindus chyba mnie polubił. Zresztą chyba wszyscy lubią Oliwkę”. Koniec cytatu…

Po powrocie do domu: niespodzianka. Wuj Tygrys ugościł nas leniwymi pierogami! I to jakimi! (proszę trzymać się mocno). Ugotowane leniwce wrzucił na rozgrzane masło. Na drugiej patelni smażył w tym czasie jabłka w cukrze i cynamonie. Obsmażone pierogi – hyc na talerz. Na to jabłka z cynamonem. Całość oprószył jeszcze cukrem waniliowym i posypał listkami świeżej mięty. Miszcz! (zainteresowanym Paniom gotów jestem – za drobną opłatą; trzeba się przecież trzymać standardów wytyczonych przez przywołaną wczoraj panią Izę – udostępnić namiary na Wuja…).

Po leniwej uczcie, niejako w ramach deseru, przyjechali jeszcze nasi znajomi. Z Reading (również miasto w Anglii) nawiedzili nas więc Rafał, Ewa, Jagoda i najmłodszy przedstawiciel „emigracji zarobkowej” – ośmiotygodniowy Nikodem. Były śmiechy, było wino, był obżarstwa ciąg dalszy. Prawdziwie leniwa sobota. Oby takich jak najwięcej! A co?

Acha, i jeszcze Bartas (rodak z Grudziądza co to w Londynie też teraz mieszka) wpadł na dwie chwile. Bo Bartas, jak to Bartas wszystko robi szybko (szybko gra na gitarze, szybko mówi, szybko wpada). Szybko więc chwycił Matysię na kolana, szybko coś poopowiadał i szybko zniknął. A Ewa tylko się śmiała. Ale już nie tak szybko…

***
Leniwa sobota w obrazkach kilku, czyli:
1. Leniwe ala Tygrys (dziewczęta piszczą, dziewczęta mdleją, o adres Wuja upraszają)
2. Wesołe jest życie Matysi (szkoda tylko, że mama pierogów dać nie chciała)
3. Wesołe jest także życie Jagody i Oliwki. Tu wesołość uchwycona podczas bajek oglądania
4. Najmłodszy znany nam obywatel Polski na Wyspach mieszkający, Nikodem.
5. Rodzice poważni, rodzice stateczni. Nikodem szczęśliwy, Jagoda wpatrzona…
6. Aparat z trudem zatrzymał szybkiego Bartasa (a panna Matysia jakby lekko zaskoczona)

3 komentarze:

Roza pisze...

O Matko! Az zachcialo mi sie leniwych perogow. A leniwych z jablkami jeszcze nie jadlam. Ze tez my nie mamy tu takiego Wuja Tygrysa... Co do "Madagaskaru", pierwszä czesc oglädalam miloin razy i zawsze pekam za smiechu. Uwielbiam!Z drugiej czesci widzialam tylko fragmenty. Pingwiny sä super! Pozdrawiam serdecznie z dosc mokrej i wietrznej dzis Kolonii!

TataOliwki pisze...

Tak, to prawda: Taki Wuj to prawdziwy skarb:)

Anonimowy pisze...

Luv mówi: Pingwiny prze-znakomite! Ale ja pełne honory oddaję wyłącznie królowi Julianowi!