Na dobry początek:

[Miś nadaje na poczcie telegram]

Kobieta na poczcie: Ro-mecz-ku! Przy-jazd nie-ak-tu-alny! Ca-łuję! Rysiek.

Miś (do Oli): Bardzo żałuję. Nie chodzi mi o mnie... Chciałem żebyś zagrała u Romka.

Ola: Misiu! Misiu, wymyśl coś! Ty jesteś taki mądry!

Kobieta na poczcie: Nie mogę wysłać tej depeszy! Nie ma takiego miasta - Londyn! Jest Lądek, Lądek Zdrój, tak...

Miś: Londyn - miasto w Anglii.

Kobieta na poczcie: To co mi pan nic nie mówi?!

Miś: No mówię pani właśnie.

Kobieta na poczcie: To przecież ja muszę pójść i poszukać, zobaczyć gdzie to jest. Cholera jasna...

***
Jaki będzie ów blog? Pojęcia większego nie mam.
Na pewno jednak znajdzie się tu co nieco o:
a/ Londynie (bo taki tytuł byłem obrałem)
b/ Polakach (bo jakoś tu, nad Tamizą, dużo nas, oj dużo)
c/ Moich z aparatem zmaganiach
d/ Oliwce (bo to moja muza, nie tylko zresztą fotograficzna)
Dziękuję za wypowiedź pierwszą. Niestety nie ostatnią.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
wegedzieciak.pl

środa, 7 stycznia 2009

Odwieczne prawo natury



No i znowu „Miś” pasuje akuratnie bardzo na początek naszego dzisiejszego spotkania:

Palacz (do telefonu): Kotłownia, słucham! Moje uszanowanie dla pani Kierowniczki..

Głos z tłumu: Uwaga chłopaki! A teraz zaśpiewamy naszą piosenkę!

Tłum: Raz, dwa! Raz, dwa, trzy! Pięć, sześć, siedem! Osiem! Raz, dwa! Raz, dwa, trzy ! Pięć, sześć, siedem ! Osiem !

Palacz (do tłumu): Proszę chwilowo o spokój! Gdyż ADM do mnie dzwoni!

Palacz (do telefonu): Słucham pani kierowniczko. Tak jest. Aaaee... Aaaee... Pani kierowniczko... Pani kierowniczko, ja to wszystko rozumiem... Ja rozumiem, że wam jest zimno, ale jak jest zima to musi być zimno! Tak? Pani kierowniczko, takie jest odwieczne prawo natury! Czy ja palę? Pani Kierowniczko! Ja palę przez cały czas! Na okrągło! Nie no, nie ma za co. Moje uszanowanie dla pani Kierowniczki! Moje uszanowanie!

***
Zima dotarła więc także do miasta Londyn. Oczywiście zima zimie nie równa. No bo weźmy na ten przykład mrozy w kraju nad Wisłą? To dopiero zima! Jednak i my narzekać nie możemy. Zwłaszcza w naszym domu.

Okazało się bowiem, że nasz piec wyzionął ducha na amen. Wczoraj więc nie było już nie tylko ciepłej wody, ale także i ogrzewania. Pan majster-klepka, części do pieca nie dostał więc na pocieszenie przywiózł nam dwa małe grzejniki elektryczne. Jeden na rodzinę...

Podobno części mają dotrzeć już dzisiaj. Największą radość z zimnych kaloryferów miała, rzecz oczywista, panna Oliwa. Nie spała bowiem w swojej norce, tylko w małżeńskim łożu rodziców. Taka mała, a tak się wierciła! No i kołdrę całą mi zabrała. Łobuz!

***
No to jeszcze dziewczyna z kalendarza..., czyli kolejny wyrób rękodzielniczy ze szkolnego klubu panny O.

Brak komentarzy: