Na dobry początek:

[Miś nadaje na poczcie telegram]

Kobieta na poczcie: Ro-mecz-ku! Przy-jazd nie-ak-tu-alny! Ca-łuję! Rysiek.

Miś (do Oli): Bardzo żałuję. Nie chodzi mi o mnie... Chciałem żebyś zagrała u Romka.

Ola: Misiu! Misiu, wymyśl coś! Ty jesteś taki mądry!

Kobieta na poczcie: Nie mogę wysłać tej depeszy! Nie ma takiego miasta - Londyn! Jest Lądek, Lądek Zdrój, tak...

Miś: Londyn - miasto w Anglii.

Kobieta na poczcie: To co mi pan nic nie mówi?!

Miś: No mówię pani właśnie.

Kobieta na poczcie: To przecież ja muszę pójść i poszukać, zobaczyć gdzie to jest. Cholera jasna...

***
Jaki będzie ów blog? Pojęcia większego nie mam.
Na pewno jednak znajdzie się tu co nieco o:
a/ Londynie (bo taki tytuł byłem obrałem)
b/ Polakach (bo jakoś tu, nad Tamizą, dużo nas, oj dużo)
c/ Moich z aparatem zmaganiach
d/ Oliwce (bo to moja muza, nie tylko zresztą fotograficzna)
Dziękuję za wypowiedź pierwszą. Niestety nie ostatnią.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
wegedzieciak.pl

środa, 2 lipca 2008

Buraczane radio


Jerzy Waldorff zwykł mawiać, że muzyka łagodzi obyczaje. Gdyby jednak dane było mu posłuchać radia PRL24 z pewnością rychło zmieniłby zdanie.

A było to tak. Wczoraj, porą zasadniczo wieczorową, gdy panna O. właśnie zażywała orzeźwiającej kąpieli, zacząłem przeglądać polskie portale internetowe na Wyspach. A jak już zacząłem co nieco czytać, to pomyślałem, że warto by i muzyczki jakowej przy tak zwanej okazji posłuchać. Skoro wyspiarskie portale, to może i internetowe Polskie Radio Londyn – pomyślałem. I myśl rychło w czyn przemieniłem. Było to jednak jedno z tych posunięć, po wykonaniu którego chcielibyśmy stać się szczęśliwymi posiadaczami wehikułu czasu. Niestety czasu cofnąć się nie dało.

Słuchałem i cierpiałem. Cierpiałem, bo cierpieniem swym chciałem z Szanownym Państwem dziś się w całości podzielić (Nazywam się Milion – bo za miliony Kocham i cierpię katusze…). Cierpiałem wytrwale, by ostrzec i cierpień podobnych innym oszczędzić (zuch!). Chcę jednak wierzyć, że wiernych słuchaczy tego radiowęzła doprawdy jest niewielu. Jeśli jest inaczej, znaczy – emigracyjna masa na duchu upada. Upada i natychmiastowej pomocy potrzebuje.

Internetowy PRL niczym nie różni się od tego, który pamiętamy nie tylko z książek do historii. Jest tandetny i toporny. Mierny i mizerny. Koszmarny i nijaki. Jednym słowem – buraczany. Muzyki, którą wczoraj didżej pan serwował z gracją iście peerelowską, z pewnością nie powstydziłaby się żadna z polskich remiz strażackich. Dzięki łączom internetowym potańcówki Kół Gospodyń Wiejskich nabiorą nowej jakości! PRL24 z dalekiego Londynu idealnym źródłem zakładowych dancingów! Niech żyje! Niech gra! Hura! Hura! Hura!

Dźwiękowa papka, którą serwuje rzeczone medium trudno nawet nazwać muzyką. Jeśli do tego dodamy konferansjerkę na poziomie gimnazjalnego radiowęzła mamy nieco wyraźniejszy obraz (fonii zasadniczo lepiej unikajmy). Kto tego słucha na co dzień? Nie wiem i chyba wiedzieć nawet nie chcę.

Bolesne było to wczorajsze spotkanie z peerelowską bylejakością, oj bolesne. Dobrze tylko, że panny O. nie było w tym czasie koło papy. Dziecko niechybnie noc miałoby niespokojną i sny raczej niesympatyczne. A papa, by dojść do siebie, do szklanki wrzucił dwa plastry cytryny. Potem garść lodu, wódeczki zmrożonej (kropelkę, no może dwie) i soku grejpfrutowego odrobinę. Wszystko staranie wymieszał, łyknął raz, potem drugi. Uśmiechnął się, odetchnął, o buraczanym radiu rychło zapomniał.

Zdjęcie: hejnalistów było wielu. Jak widać, nie tylko w Krakowie…

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

No, kurcze uparł się chłop na te muzyke, co to ja ni chu, chu albo ni hu, hu ( nie chce mię się sprawdzać ) i zmusił mię do zakładki na własnym blogu "warto przeczytać", bo naprawdę warto! I dodatkowo do kradzieży Andrusa-sanoczanina!
Dobranoc.

zyga pisze...

No powiem tak....Radia bywają różne....i tyle...ale tak oficjalnie o tej wódeczce...????A Ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi , to widzę,że jeszcze odłogiem leży,tak???:)
Pozdrawiam
Z.

Anonimowy pisze...

Ach czytam, czytam polszczyzna sie rozkoszuje i nagle? oczom wlasnym nie wierze! Pan purysta jezykowy w cytacie literowke strzelil jak nic!!!! :) Yahoo!!! jak mawiaja w tym kraju cudzych przodkow, w ktorym nam zyc czasowo(bezczasowo?) przyszlo. Nadmiar potrafi byc gorszy niz niedomiar zwlaszcza gdy nadmiarowy znaczek diakrytyczny nie dosc ze cytat przeklamuje to jeszcze sens cierpienia Konradowego zmienia :) I co Pan na to Panie Dzieju?

TataOliwki pisze...

O cholera! Wstyd po prostu... Dziękuję za uwagę cenną. Poprawiam :)
A od purystów to proszę mnie więcej nie wyzywać. Dziękuję :-)

Anonimowy pisze...

Juz wiecej nie bede. Obiecuje :) choc to zadna zniewaga nie byla...