Znowu wydziałem, jak kobieta zasłabła w metrze. Trzydziestostopniowe upały w mieście L. robią swoje. A podróżować, niestety, trzeba. Żeby jeszcze jakowaś klimatyzacja, co ja mówię, choćby i porządna wentylacja, w podziemiach panowała. A tu tylko szelest przepoconych koszul, zaduch i gorąc niemiłosierny. Prawdziwa sauna na torach, za jedyne 24.20 tygodniowo. Polecamy!
Dla ochłody obejrzałem sobie wczoraj zdjęcia z ubiegłorocznych wakacji. Och, jak przyjemnie. Przyjemniej tym bardziej, że małżonka osobista jutro porą wieczorową wraca na męża łono. Znaczy się do Londynu przyjeżdża.
Na pannę Oliwę muszę jeszcze poczekać 4 tygodnie. Cholera, długo jakoś.
Na zdjęciu: obywatelka małżonka z kamykami w powietrzu i piosenką na ustach. Szanowne Państwo nie słyszy, bo i słyszczeć nie może, ale brzmiało to mniej więcej tak:
Ach, jak przyjemnie
kołysać się wśród fal,
gdy szumi, szumi woda
i płynie sobie w dal.
Ach, jak przyjemnie,
radosny słychać śpiew
gdy szumi, szumi woda
a w żyłach szumi krew.
I tak uroczo, tak ochoczo
serca biją w takt,
gdy jest pogoda, szumi woda,
czego jeszcze brak do szczęścia.
Ach, jak przyjemnie
kołysać się wśród fal
gdy szumi, szumi woda
i płynie sobie w dal.
2 komentarze:
u nas od dwóch dni leje, czarne chmury jak na huragan a my na google earth po plażach łazimy, ech:)
nie ma to jak wakacyjne fotki:) odrazu słyszę cykady (chrchrchr) i ten zapach oszałamiający wraca... ja chcę do wody!!! :))
Czy to aby cykady na Cykladach?
Prześlij komentarz